Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi folik z miasteczka Zakrzew. Mam przejechane 1716.57 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 29.52 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
run-log.com

Moje rowery

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy folik.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

w towarzystwie

Dystans całkowity:441.01 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:14:43
Średnia prędkość:29.97 km/h
Maksymalna prędkość:61.43 km/h
Liczba aktywności:5
Średnio na aktywność:88.20 km i 2h 56m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
124.84 km 0.00 km teren
04:01 h 31.08 km/h:
Maks. pr.:43.87 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Winora

Gorąca niedziela

Niedziela, 19 sierpnia 2012 · dodano: 19.08.2012 | Komentarze 3

Dziś ponownie umówiłem się na rower z Markiem i Krzysztofem . Zbiórka była tym razem ustalona w Poznaniu (na 9:00), tak więc musiałem wcześniej dojechać te 17km. Asekuracyjnie wyjechałem wcześniej, i w sumie byłem 20min przed czasem. Dlatego po drodze wpadam do Marka i przy okazji zostawiam podkoszulek, bo już o 8:30 czuje, że zaczyna robić się gorąco.

Pierwszy odcinek do Czempinia, mamy cały czas pod wiatr, ale mimo tego tempo jest całkiem niezłe. Choć zastanawiam się czy da radę tak jechać całą drogę. Pociesza mnie fakt, że gorzej być nie może i że jak tylko zmienimy kierunek jazdy to nie będzie wiało już tak centralnie w twarz.

W miejscowości Mikosz Marek łapie kapcia i zatrzymujemy się, żeby zrobić szybki serwis. Przy okazji jest możliwość przetesotwania super wypasionej pompkie Maksa, która sprawuje się rewelacyjnie i nabija atmosfery, przynajmniej jak taka nożna.

Przy okazji przypałętał się taki mały kotek, któremu bardzo spodobała się moja szosa. Na początek dobierał się do pedałów, a potem zaczął gryźć wentyl :)
Pierwsze koty za płoty © folik

Zdjęcie paskudnej jakości, ale taki mam telefon :/

Dalsza droga mija już spokojnie. Na odcinku z Grodziska do Opalenicy dostajemy wiatr w żagle i nawet nie zdążyłem się obrócić, a już jesteśmy w Opie.

Końcówka zrobiła się o tyle uciążliwa, że zrobiło się południe i słońce prażyło niemiłosiernie. Choć nie przeszkodziło to w tym, aby ostatni podjazd zrobić dość mocno :D

Dzięki za jazdę i do następnego.

Dane wyjazdu:
100.60 km 0.00 km teren
03:12 h 31.44 km/h:
Maks. pr.:54.36 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Winora

Co trzy szosy to nie jedna

Środa, 15 sierpnia 2012 · dodano: 15.08.2012 | Komentarze 2

Na dziś umówiłem się Markiem i Maksem na wspólną jazdę. Punkt zbiórki został wyznaczony na rondzie w Zakrzewie o 9:30. Wszyscy stawili się punktualnie i po chwili ruszyliśmy.

Pogoda dziś była "niepewna" i znów za ciepło się ubrałem. Ech, muszę nad tym popracować.

Droga do Tarnowa Podgórnego mija spokojne. Odcinek płytowy z Lusowa do Tarnowa mijamy jadąc prze Lusówko, ale tam droga w sumie też jest dziurawa. Można by poszukać jeszcze jakiejś innej alternatywy. Może przez Sady?

Tuż za Tarnowem na delikatnym podjeździe, niespodziewanie mija nas jakiś kolarz. Wszystko byłoby by ok, tylko my jechaliśmy jakieś 32km/h a on musiał sunąć pod 40-stkę. Rzucamy się że wsiąść mu na koło, ale gość jak tylko się orientuje jeszcze przyspiesza... jakiś mało towarzyski. Jako że przed nami jeszcze prawie cała trasa to odpuszczamy :)

Potem jechało się bardzo przyjemnie. Jednak jadąc w trzech na zmianach, można i mocno popracować i odpocząć i uspokoić tętno. Na odcinku Szamotuły - Oborniki daje się przez spory kawałek utrzymać tempo 38-40km/h - faaajnie :).

Za Kiekrzem się rozdzielamy i już sam dokręcam ostatnie 12km.

I teraz najlepsze. Wiedziałem że trasa będzie miał około 100km. To zawsze taki fajny próg, który przyjemnie jest przekroczyć. W takim razie zgadnijcie ile miałem jak dojechałem do domu?.... 99,75km hehe. Nie mogłem tego tak zostawić :D Podjechałem jeszcze kawałek, tak żeby wynik był trzy cyfrowy. Po prostu musiałem :D



Dane wyjazdu:
85.24 km 0.00 km teren
02:50 h 30.08 km/h:
Maks. pr.:47.15 km/h
Temperatura:13.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Winora

Są pewne granice

Niedziela, 3 czerwca 2012 · dodano: 03.06.2012 | Komentarze 3

Dziś ponownie umówiłem się z Markiem na rower. Tradycją stało się już to, że za każdym razem zwiększany jest lekko dystans wycieczki. Dzień wcześniej Marek narysował trasę jaką mięli byśmy zrobić i tak też postanowiliśmy pojechać. Wyszło z tego około 85km.

Wyjeżdżamy z samego rana, koło 9:40. Słońce dopiero co przebija się spomiędzy chmur i przyjemnie grzeje. Na początek postanawiamy trochę skrócić trasę, żeby nie było tak hardcorowy (oczywiście dla mnie). Jadąc do Niepruszewa, robimy skrót w Kalwy, i już kilkuset metrach okazuje się, że asfalt się kończy i zaczyna się polna droga. A niech to gęś kopnie! :/
Stado gęsi. © folik


Zawracamy i kontynuujemy drogę zgodnie z pierwotnym planem. Całość trasy przebiegała stosunkowo blisko mojej okolicy, ale człowiek uświadamia sobie, że tak naprawdę nie zna tych miejscowości. Co przekłada się na to, że co pewien czas musimy się zatrzymywać i sprawdzać czy dobrze jedziemy. Jak w dwóch miejscach się okazało, pomyliliśmy trasy, ale azymut został w miarę zachowany, więc nie było tak źle.

Jedne z przyjemniejszych odcinków to ten na krajowej 184 w kierunku Pamiątkowo gdzie asfalt był gładki jak stół, oraz chwile później z Pamiątkowa do Żydowa, gdzie z pomocą wiatru na płaskim śmigamy około 45 km/h(!).

Od 70km złapała mnie totalna niemoc i byłem już tylko w stanie jechać za Markiem, który napierał pod wiatr, jakby to był dopiero początek trasy ;-) Dojeżdżamy razem do ronda w Przeźmierowie i od tego momentu końcówkę kontynuuje już samotnie. Jak się okazało skręt w lewo w Bukowską i zmiana jazdy na Zachód spowodowała, że w padłem pod taki mordowind, że prawię zrzucało z siodła. Początek jakoś napieram i jeszcze przez 2km udaje się utrzymać prędkość 29-30km/h. Jednak potem przychodzi totalna niemoc i spadek do 24-24km/h. W tym momencie spoglądam na średnią prędkość z całej wycieczki i po 80km wynosi ona równe 30km/h. Uświadamiam sobie, że jak tak dalej będę się wlókł to nie dowiozę takiej do domu. Na szczęście na 3km przed domem zmieniam kierunek jazdy i dostaję wiatr w plecy. Średnia 30km/h obroniona :)

Niemniej dzisiejszy wyjazd był przekroczeniem pewnej granicy. Moje nogi wypaliły się, i tuż po zejściu z roweru po prostu zaczęły się uginać. Do tej pory nigdy tak nie miałem. Zawsze czułem jakiś tam wysiłek, ale mijała chwila i mogłem normalnie funkcjonować. Niestety nie tym razem. Schodzie po schodach to nie lada wyczyn, a kucanie wydaje się nie wykonalne ;-) Zobaczymy jak będzie jutro.

Jeżeli chodzi o rower, to pedał który ostatnio skrzypiał przeszedł w kolejną fazę i chyba się wykrzywił. Przynajmniej takie odniosłem wrażenie, że przy kręceniu jakby nie trzymał poziomu. Jutro koniecznie trzeba będzie to rozkręcić. Coś mi się wydaje że SPDy będą szybciej niż planowałem.

Na koniec krótki rzut okiem na trasę. Mapa po lewej przedstawia planowaną trasę. Natomiast po prawej stronie mamy to co przejechałem:


Dane wyjazdu:
75.65 km 0.00 km teren
02:46 h 27.34 km/h:
Maks. pr.:61.43 km/h
Temperatura:23.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Winora

Wyprawa na Osową górę

Sobota, 26 maja 2012 · dodano: 26.05.2012 | Komentarze 0

Dziś zaplanowałem wyjazd razem z Markiem do Mosiny na Osową górę. Chciałem sprawdzić jak to będzie na podjazdach jakie tam można znaleźć. Sam dojazd przez Trzcielin - Stęszew aż do Mosiny minął płynnie. Teraz przyszedł czas, żeby wdrapać się na górę. Po raz pierwszy przydało się przełożenie 1:1. Na pierwszym podjeździe mijamy jeszcze czterech wojaków na koniach, w pełnym umundurowaniu sprzed stu lat, to chyba przez dni Mosiny, które się odbywały, albo może na co dzień tam tak jeżdżą. Mocno zziajany docieram na samą górę, chwila na odsapnięcie i zjazd, gdzie udaje się rozkulać do ponad 60 km/h przy zerowym dociąganiu korbą (!). Drugi podjazd poszedł mi jakoś najłatwiej, może przez to że wydawał się być krótszy. Potem jeszcze trzeci wjazd, i szybkim pędem na zasłużoną przerwę do Puszczykowa, gdzie serwują już legendarne desery lodowe :)

Po krótkiej przerwie ruszamy dalej w drogę:
Puszczykowo - przejazd kolejowy. © folik


Dalej już "prosto" do Poznania, a potem już azymut na dom.

Wycieczka bardzo udana. Trasa była urozmaicona, do tego udało się pobić dwa rekordy: długości trasy i szybkości maksymalnej. Tak więc same sukcesy :)

Teraz czas szybko zregenerować siły, zrobić przegląd roweru i wybrać się na kolejną wyprawę.



Dane wyjazdu:
54.68 km 0.00 km teren
01:54 h 28.78 km/h:
Maks. pr.:48.86 km/h
Temperatura:10.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Winora

W towarzystwie :)

Sobota, 12 maja 2012 · dodano: 12.05.2012 | Komentarze 0

Na dzisiejszą wyprawę umówiłem się z Markiem. Choć przez moment miałem wątpliwość czy sobie nie odpuścić bo zimno i wiało. W sumie jeszcze mocniej niż wczoraj. No ale motywacja jakaś tam była tak więc wyruszyliśmy około 12:00 odemnie. Po raz pierwszy miałem okazję jechać z kimś, i przez pierwszy odcinek do Buku, większość czasu trzymałem się z tyłu, tak więc było przyjemnie jak nigdy ;) mimo iż pod wiatr. Kolejny odcinek z Buku do Rybojedzka to była czysta przyjemność, lekko z górki i z wiatrem. Te 7km zleciało szybko i lekko. Tam krótka przerwa na parkingu koło jeziora, gdzie orientuje się, że zgubiłem pompkę, przypiętą koło bidona. Sam nie wiem czy stało się to dzisiaj czy może wczoraj. No ale nic, po krótkiej chwili organizm się wychładza i trzeba było ruszać dalej w drogę. W Stęszewie skręcamy w lewo na Trzcielin i tam zaczyna się największa masakra, nie dość że wiatr dymał jak oszalały to jeszcze nałożył się na to podjazd i momentami TIRy jadące z naprzeciwka, które zdmuchiwały. Potem mogło być już tylko lepiej :)

W sumie udało się nam zrobić taką trasę jak na mapie (czerwona trasa).

Wyjazd zaliczam do udanych. Oby takich więcej.